Kuriozalna sytuacja w województwie świętokrzyskim. Urząd marszałkowski „nie wyraził zgody” na delegację dyrektora instytucji kultury, mimo że jej celem było spotkanie z Ministerstwem Kultury i Dziedzictwa Narodowego — współorganizatorem instytucji.
Dr hab. Mikołaj Getka-Kenig, dyrektor Muzeum Zamkowego w Sandomierzu, planował wyjazd do Warszawy, do Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Muzeum Zamkowe jest instytucją współprowadzoną przez Samorząd Województwa Świętokrzyskiego oraz Ministerstwo, a zarazem wpisaną do rejestru prowadzonego przez województwo.
– Z tego ostatniego faktu wynikają rozmaite komplikacje, dotyczące uzurpowania sobie przez władze marszałkowskie statusu pracodawcy dyrektora. Urząd nie tylko wymaga, bym przesyłał delegacje do zatwierdzenia, ale również potrafi je odrzucać. To bardzo bezpośrednia ingerencja w działalność jednostki – mówi w rozmowie z serwisem MenedżerKultury.pl Mikołaj Getka-Kenig.
Ostatnio zakazano mu wyjazdu na spotkanie z drugim organizatorem, czyli Ministerstwem.
– Z tego powodu zdecydowałem się zrezygnować ze stanowiska, jednak moja rezygnacja — bardzo szybko przyjęta przez Zarząd Województwa — została odrzucona przez Ministra – relacjonuje dyrektor.
W rozmowie z Radiem Kielce wicemarszałek województwa świętokrzyskiego Grzegorz Socha stwierdził, że „jako pracodawcy” dyrektora „mamy prawo nie zgodzić się na każdy wyjazd”. – Być może były takie powody, że ten wyjazd nie był konieczny. Do tej pory, myślę, że nasza współpraca układała się dobrze. Nie mamy większych zastrzeżeń do pracy pana dyrektora. Ostatnio mamy sukcesy — bardzo duże wsparcie do wkładu własnego dla Muzeum Zamkowego z programu FEnIKS, z którego instytucja uzyskała prawie 50 mln złotych – powiedział Grzegorz Socha w rozmowie z red. Grażyną Szlęzak z Radia Kielce.
Mikołaj Getka-Kenig narzucony mu „obowiązek” uzyskiwania zgody urzędu marszałkowskiego na delegacje uznaje za „nieuprawnione narzędzie dyscyplinowania”.
– Wiem, że praktyka zatwierdzania wyjazdów przez władze samorządowe jest dość powszechna, również na poziomie wojewódzkim. Najgorsze jest to, że władze nie zważają na przedstawiane im opinie prawne — są przekonane, że racja stoi po ich stronie, a dyrektor nie jest od tego, by kwestionować decyzje „zwierzchników”. W gruncie rzeczy traktowany jest jak zwykły urzędnik — może wysokiego szczebla, ale jednak tylko urzędnik, którego praca polega przede wszystkim na wykonywaniu poleceń z góry – mówi Getka-Kenig.
Mikołaj Getka-Kenig ma oczywiście rację, że „obowiązek” uzyskiwania zgody urzędu na delegacje jest nieuprawniony. W wypowiedzi wicemarszałka Grzegorza Sochy znalazły się przy tym co najmniej dwie nieprawdy.
Po pierwsze, urząd marszałkowski, marszałek ani żaden przedstawiciel samorządu województwa nie jest pracodawcą dyrektora instytucji kultury. Jak potwierdzają liczne orzeczenia sądowe (np. wyrok Sądu Rejonowego w Inowrocławiu z 2020 r.), z samego faktu, że zarząd województwa został ustawowo upoważniony do powoływania i odwoływania dyrektora, nie wynika, że jest on pracodawcą. W myśl przepisów Kodeksu pracy, pracodawcą jest jednostka organizacyjna (choćby nieposiadająca osobowości prawnej) albo osoba fizyczna, która zatrudnia pracowników. W przypadku jednostki organizacyjnej czynności w sprawach z zakresu prawa pracy wykonuje osoba lub organ nią zarządzający albo inna wyznaczona do tego osoba (art. 31 § 1 Kodeksu pracy). Sam fakt powołania dyrektora nie wystarcza do uznania organu wykonawczego samorządu za jego pracodawcę.
Po drugie, bieżące czynności z zakresu prawa pracy – takie jak udzielenie urlopu, polecenie wyjazdu służbowego czy skierowanie na badania lekarskie – powinny być wykonywane przez osobę wyznaczoną w ramach instytucji, np. zastępcę dyrektora, jeżeli takie stanowisko istnieje, albo innego pracownika zgodnie z regulaminem organizacyjnym (np. głównego księgowego czy kierownika działu kadr). Chodzi o to, by dyrektor nie podejmował czynności prawnych sam wobec siebie.
Dodać należy, że również akta osobowe i dokumentacja pracownicza dyrektora powinny być prowadzone i przechowywane przez instytucję kultury, ponieważ to ona jest jego pracodawcą. Przechowywanie tych akt w urzędach marszałkowskich nie ma podstawy prawnej, a sam urząd nie jest do tego uprawniony.
Wypowiedzi wicemarszałka Grzegorza Sochy należy uznać za kompromitujące dla funkcjonariusza publicznego tak wysokiego szczebla. Sprawa dyrektora Muzeum Zamkowego w Sandomierzu ukazuje problem, z którym borykają się również dyrektorzy mniejszych instytucji kultury, dla których organizatorami są samorządy gminne lub powiatowe. Brak zrozumienia przepisów prawa oraz granic kompetencji organizatora wobec samodzielnej instytucji kultury jest w Polsce powszechny. Wbrew przekonaniom wielu wójtów, burmistrzów, starostów, prezydentów i marszałków, samorząd nie jest pracodawcą dyrektora, a próby ograniczania jego swobody działania, np. poprzez ingerencję w wyjazdy służbowe, są nie tylko bezprawne, ale również szkodliwe z punktu widzenia autonomii instytucji kultury.